
1/2 Dwa wymiary, które podbiły wyobraźnię
Napisał: Piotr Ignatius Szczeponik - 2010-06-28 03:00:28 - 46656 unikalnych wyświetleń;
Jestem graczem starej daty, pamiętającym jeszcze czasy, gdy NES zawojowywał świat. Co za tym idzie, mam pewne przyzwyczajenia i preferencje. Z bólem serca machałem na pa-pa starym, dobrym, dwuwymiarowym mordobiciom. Obsmarkaną chusteczkę schowałem do kieszeni i zacząłem odkurzać klasyki. Niestety, z upływem lat warstwa kurzu rosła, nawet mimo moich starań. Dostosuj się, bądź giń przy starociach. Moja wina, że kocham takie zabytki? Pewnie tak. Jednak pierwszy Mortal, SF2, ?Golden Axe?, bądź Franko sprawiały, że pojawiały się w mych oczach łezki szczęścia.
Jakże wielka była moja radość, gdy ujrzałem recenzję gry, o dumnie brzmiącym tytule ?Guilty Gear?. Nadzieja wypełniła me zakurzone serducho gracza-malkontenta i popędziłem do sklepu. Może mieszkam w dziwnej, zabitej dechami miejscowości, bo nigdzie gry nie znalazłem. Długi czas później zdarzył się cud? Ale po kolei.
Fabuła? Proszę bardzo
Każda seria ma ten plus, że opowiada pewną, zazwyczaj spójną, historię. Jestem miłośnikiem dobrych fabuł, więc z mordobić zazwyczaj nie mam na tej płaszczyźnie zbytniej uciechy. Zazwyczaj wygląda to tak: jest turniej, wojownicy walczą sobie o kasę/ocalenie świata/sławę/wszystko poprzednie z domieszką wyleczenia kompleksów. Proste, prawda? Niestety tak. Ale tu ?Guilty Gear? mnie zaskoczył.
W 2010 roku ziemscy naukowcy odkryli tajemnicze źródło nieskończonej energii, którą ochrzczono mianem Magii (wiadomo, za dwa lata Euro w Polsce, to się cuda zdarzają na całym świecie). Eksperymentując z nowym odkryciem, stworzyli istoty zwane ?Gears?. Te jednak zwróciły się przeciw stworzycielom (?Ale głupi ci naukowcy?, że tak sparafrazuję Obelixa) i rozpętały ogólną wojnę. Dopiero, gdy ich przywódczyni ? Commander Gear Justice została pokonana i uwięziona przez organizację Sacred Order of Holy Knights (po przetłumaczeniu brzmi to cokolwiek dziwnie: ?Poświęcone Zgromadzenie Świętych Rycerzy?) nastał bardzo kruchy pokój. Jednak siedemdziesiąt lat po zakończeniu wojny, znów coś zaczyna się dziać.
Resztę historii poznajemy, grając w kolejne odsłony GG (nie mylić z komunikatorem ze szczerzącym się słoneczkiem). Jest co poznawać, możecie mi wierzyć. Oczywiście, nie musicie, ale nawet nie zdajecie sobie sprawy, co tracicie. Fabuła jest wyjątkowa i wciągająca, a każdy art., każda wstawka filmowa buduje specyficzny nastrój, powodujący, że zapadamy się coraz głębiej, niczym w olbrzymim zbiorniku z miodem. Tyle, że w tym wypadku możemy oddychać, a łykanie złocistej słodyczy wcale nie powoduje mdłości. Nie, drodzy czytelnicy, nie przesadzam. Wyrażam jedynie subiektywną opinię.
1 | 2 | > | >> |
Udostępnij |