(Nie)atrakcyjna jak Wanekon?

Napisał: Grisznak - 2011-03-15 12:44:51 - 23739 unikalnych wyświetleń;

Myślę, że większość czytelników zgodzi się ze mną, że rok 2010 był w naszym konwentowym światku rokiem dobrym. Może nie wybitnym, nie przełomowym, ale też nie przynoszącym nam wstydu. Pozwalało to żywić nadzieję na to, że kolejny będzie o stopień lepszy. I właśnie dlatego lepiej takich nadziei nie mieć. Rzeczywistość lubi bowiem naszym oczekiwaniom zak***ić z laczka i poprawić z kopyta.

Szczegółowo o perypetiach związanych z przygotowaniami do Wanekonu pisał nie będę, gdyż zajęłoby to zbyt wiele czasu. Faktem jest, że organizatorzy, częściowo z własnej winy, zmuszeni zostali do szukania na szybko nowej szkoły, że komunikacja organizatorów z resztą świata mocno kulała, że co i rusz widać było całkowity brak profesjonalizmu (przykładem jest propozycja organizowania sali konsolowej, jaką Inner World of Final Fantasy otrzymał? półtora tygodnia przed konwentem). Doliczając do tego zawirowania związane z miejscem konwentu, kwestiami opłat za wejścia, wyłaniał się mało ciekawy obraz nadchodzącej imprezy. Już na długo przed nią wielu wieszczyło jej smutny los i doprawdy, nie trzeba było wróżbity Macieja, żeby dojść do podobnych wniosków. Mimo to, bogatszy o doświadczenia Mokonu, jechałem na Wanekon z założeniem, że przyjdzie mi uczestniczyć w być może średniej, ale jednak trzymającej minimalny poziom imprezie, co wydawał się gwarantować fakt organizowania jej przez wydawnictwo o wyrobione na rynku marce.

Tuż po przybyciu na miejsce pojawiły się zgrzyty. Gdy zbliżyliśmy się do budynku, tuż koło bramy pojawił się ktoś z ekipy Wanekonu i wskazując bramę rzucił ?Tam!?. Rozumiem, słowo ?tam? jest niewątpliwie krótsze od ?tędy proszę? lub ?zapraszamy tu?, ale wydaje mi się, że ta odrobina uprzejmości winna być wliczona w koszta wejściówki na konwent. Odnośnie wejściówki ? mogę śmiało powiedzieć, że wszedłem na krzywy ryj. Tzn. o godzinie 15 podszedłem do drzwi, powiedziałem, że jestem wystawcą i bez jakiegokolwiek sprawdzania moich danych czy potwierdzenia tożsamości, zostałem wpuszczony do środka. Oczom moim ukazał się mało zachęcający obraz, w którym garstka organizatorów i helperów robiła co mogła, aby przygotować budynek do konwentu. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest ich za mało. Na dodatek większość ludzi wykonujących tytaniczną niekiedy robotę nie miała nawet większego związku z organizacją Wanekonu. By nie być gołosłownym, podczas rozkładania stoiska zostałem zapytany, czy mógłbym pomóc w rozkładaniu ławek w szkole, bo brakuje rąk do pracy. Odnośnie stoisk ? wedle pierwotnego założenia miały być one w jednej, dużej sali. Rozstawiono je jednak na piętrach, co summa summarum, wyszło chyba na dobre, zważywszy na ich ilość. Zwłaszcza, że dla wielu konwentowiczów stoiska były jedną z głównych atrakcji Wanekonu.

Gdy zaczęto wpuszczać uczestników, zrobił się kocioł. Sale przeznaczone do spania otwierano bardzo powoli, sprawiając, że zapychały się do maksimum, a ludzie kładli się tam, gdzie popadło. Choć z zapowiadanych dwóch tysięcy uczestników, na Wanekonie pojawiła się może połowa tej liczby, miejsca do spania i tak brakowało. Boję się myśleć, co by było, gdyby rzeczywiście pojawiły się tu dwa lub trzy tysiące mangowców. Wizja zapchanych ludźmi korytarzy na Mokonie wydaje się tu całkiem możliwa do powtórki. Dodajmy, że każdemu wchodzącemu wręczano elegancki album pt. ?O tym, jak powstawał Taniec Wampirów Romana Polańskiego?, dwunastostronnicową broszurę formatu A4, losy na loterię (odbyła się pod koniec konwentu, nagrodą był bilet lotniczy do Japonii i z powrotem) oraz jedną z mang wydawnictwa Waneko. Tak hojnie nie obdarowywał gości chyba żaden znany mi konwent mangowy. Niestety, gdy zajrzało się do broszury, pełniącej rolę informatora, szybko pojawiały się wątpliwości. Próżno było w niej szukać mapy konwentu czy informacji o godzinach i miejscach atrakcji. Dopiero drugiego dnia pojawiły się konkretne informacje. Sprawiło to, że w atrakcjach odbywających się w piątek mało kto zdołał wziąć udział. Dodajmy jeszcze słowo o sposobie identyfikacji konwentowiczów ? w zależności od typu wejściówki otrzymywali oni opaski w różnych kolorach, które następnie sprawdzała ochrona. Jak na moje oko, pomysł trafiony i skuteczny.

Atrakcje na Wanekonie to osobny rozdział. Głośno było ostatnimi czasy o fanach, którzy jeżdżą na konwenty nie dla atrakcji ale dla tzw. ?socjalu?. Stopień zainteresowania atrakcjami (oraz ich brakiem) na Wanekonie pokazuje, że jednak ludziom zależy. Na konwencie odbyło się kilka całkiem udanych zabaw ? za takie uznać należy ?Casting na Igora?, mecz ?Igory vs Zombie?, ?Wybory naczelnego bisha konwentu?, ?Pokecosplay?. Nie miałbym kłopotu ze wskazaniem udanych paneli dyskusyjnych ? konferencja Hanami, panel o procesie wydawniczym mang, panel o grach japońskich niech będą tego dowodami. Udane i dobrze prowadzone panele o ceremonii parzenia herbaty oraz o robieniu sushi również cieszyły się dużym zainteresowaniem. Także sala z Warhammerem potrafiła dostarczyć sporo frajdy. Kłopot w tym, że atrakcji było za mało, zważywszy na to, że Wanekon trwał trzy dni. Co więcej, niektóre z nich odwołano, inne przesunięto, zaś informacje o tym nie docierały zawsze do zainteresowanych na tyle szybko, by mogli oni wziąć udział w tym, co planowali. Do tego należy doliczyć kłopoty z geografią budynku (salom zdarzało się zmienić nazwę) i obsuwy. Stąd właśnie głosy, że jednymi atrakcjami Wanekonu były stoiska i organizowane nocą, przez samych uczestników, zabawy. Osobiście uważam, że jest to opinia nieco na wyrost, niesprawiedliwa w stosunku do tych, którzy jednak swoje atrakcje przygotowali i zaprezentowali, nierzadko nieźle.

Nieciekawie miała się rzecz się z cosplayem. Nie dość, że miał godzinną obsuwę (jak tłumaczyli to organizatorzy ? ?Żaden konwent nie ma cosplayu na czas, to my też nie mamy?), to jeszcze sama jego organizacja daleka była od ideału. Nie panowano nad ludźmi wpuszczanymi do środka. Przy koszmarnej akustyce sali fundowano w niej nie raz głośną, mocno zrytmizowaną muzykę, co kończyło się jednym, wielkim ?umc, umc?, w którym tonęły dźwięk i głos. Nie było określonego zakresu tematycznego cosplayu, podczas scenek po scenie biegali organizatorzy (jakie to kawaii mieć potem fotkę ze sobą w tle scenki, prawda?) a gołym okiem widać było, że nikt nawet nie pomyślał nad przygotowaniem jakiegoś standardowego planu prezentacji strojów dla wszystkich. W efekcie czego jedni byli na scenie kilka minut, inni znikali po kilku sekundach. No i te scenki? część z nich po prostu sprowadzało się do karaoke. Coup de grace był wybór jury cosplayu ? w publikę ciśnięto rolki papieru toaletowego, ci co je złapali, stawali się jurorami. Indie cosplay, doprawdy.

Kulała logistyka. Ciepła woda w kranach była tylko pierwszego dnia. Łazienek było mało, na dodatek w ubikacjach panował brud, brakowało papieru toaletowego, a muszle miały skłonność do zapychania się. Nie jest to nawet wina zaiwaniających tam helperów ? ci zwykle robili co mogli, ale ponownie było ich za mało. Miejsca do spania w salach nie było już pod koniec pierwszego dnia (a weszło wówczas może 400-500 osób). Na szczęście na Wanekonie panowała duża rotacja, wiele osób szybko opuszczało konwent, ustępując tym samym miejsca kolejnym. Już pełen tysiąc mógłby zaklinować szkołę. Dobrze było z gastronomią ? w szkole działał bufet a organizatorzy zapewnili konwentowiczom zniżki na zamówienia w okolicznej pizzeri. Niby szczegół, a przy stołecznych cenach cieszy. Pewne kontrowersje wywołała zapowiedź ciszy nocnej ? takowej w zasadzie nie było, bo pokaźna grupa mangowców szalała nocami po korytarzach, biegając i drąc się jak dzieci wypuszczone pierwszy raz spod rodzicielskiej kurateli. Spokojny sen na Wanekonie nie był czymś oczywistym.

Przez cały konwent rozmawiałem z uczestnikami, wypytując ich o opnie, nie chciałem bowiem polegać wyłącznie na swojej. Przeważały negatywne, wśród których nie brak było katastroficznych analogii do Mokonu, skądinąd przesadzonych ? Mokon był od początku nie do uratowania, Wanekon dałoby się uratować. Tym, co biło po oczach, był brak doświadczenia głównych organizatorów. Porwali się oni z motyką na słońce ? o tym, jakim wyzwaniem jest trzydniowy konwent wie chyba każdy, kto miał udział w organizacji takich. Zaryzykuję tezę, że gdyby Wanekon trwał dwa dni, wypadłby w wielu oczach dużo lepiej. Prawda, zabrakło tak zapowiadanej wampirzej atmosfery. Bal wampirów okazał się zwykłą, w dodatku krótką dyskoteką, na którą mógł wejść każdy. Ze względów technicznych nie było mowy o jakichkolwiek dekoracjach w szkole. Wydaje mi się, że wielu oczekiwało po Wanekonie dużo więcej. Teoretycznie marka wydawnictwa i szum promocyjny do czegoś zobowiązywały. Kłopot w tym, że?

Można być dobrym mechanikiem samochodowym, ale nie oznacza to, że będzie się zaraz równie dobrym cukiernikiem. Waneko wydawało się rozumować jak sędzia z ?Pana Tadeusza? - ?Szlachta na konie wsiędzie, ja z synowcem na czele i jakoś to będzie?. Tak, miała być jakość, wyszło jakoś. Nie twierdzę, że Wanekon był Mokonem 2 ? tu były sale do spania a nie było Kryszaka. Gdyby konwent ten organizowała grupa młodych, początkujących fanów, zapewne oceniłbym go ciut łagodniej, dając pewien kredyt zaufania na przyszłość. W przypadku Wanekonu jest to trudniejsze. Wspominałem na początku o nadziei? Gotów byłbym uwierzyć w to, że za rok odbędzie się Wanekon 2, który okaże się co najmniej przeciętnym konwentem ? to już będzie krok naprzód. A może za dwa lata doczekamy się naprawdę udanego Wanekonu 3? Fajnie by było, naprawdę. Nie chciałbym, aby te wszystkie zapewnienia o tym, że Wanekon nie jest imprezą reprezentatywną poziomem dla całości polskich konwentów, jakimi przy każdej okazji starsi konwentowicze zasypywali młodszych, okazały się nieprawdziwe. Pierwsze śliwki ? robaczywki. Dalej może być już tylko lepiej. Kto wie, może kiedyś doczekamy się mema pod tytułem ?Atrakcyjna jak Wanekon??. Niestety, po pierwszej randce mogę stwierdzić, że była cokolwiek nieprzystępna.

P.S. Szczególne podziękowania dla ekipy bydgoskiej (+ poduszkowa Hatsune Miku), dzięki której powrót z Wanekonu okazał się nader atrakcyjny.

Udostępnij
Dodaj komentarz
Widok komentarzy: chronologiczny / wątki
Moderacja: pokaż / ukryj
RE: (Nie)atrakcyjna jak Wanekon?
Popełnił: klient bez rejestracji (83.218.120.???); Popełniono: 2011-03-18 18:55:35;
No to mieliście ubaw po pachy, co?;p
RE: (Nie)atrakcyjna jak Wanekon?
Popełnił: klient bez rejestracji (31.63.130.???); Popełniono: 2011-04-23 11:39:08;
Chyba raczej nie było się z czego śmiać. ^-^
Dodaj komentarz