Namco Bandai szykuje nową, rewolucyjną produkcję spod szyldu "Dragon Ball Z". I choć produkcji tego typu jest mnóstwo to nikogo nie dziwi że co rok przybywa nowa. Popularność tego kultowego tytułu bazującego na mandze Akiry Toriyamy nie słabnie, przynajmniej w Japonii i Stanach Zjednoczonych. Tym razem jednak, deweloper chce nam zaoferować coś nowego. A mianowicie dać możliwość obijania przeciwników własnoręcznie. Wszystko dzięki technologii odczytywania ruchów gracza, Kinect.
Według informacji podawanych przez producenta "Dragon Ball Z" przeznaczonego na konsolę Xbox 360 z Kinect gra zaoferuje nam 50 grywalnych postaci i pozwoli na, tu cytat, "uwolnienie Waszego wewnętrznego Super Saiyana bez ograniczeń w postaci kontrolera!".

Tak szybko, jak pierwsze informacje na temat produkcji wyciekły do sieci, tak dało się słyszeć jęk wydawany przez kolektyw sceptyków. Po pierwsze, jakość gier dotychczas wydanych na Kinect jest, mówiąc łagodnie, przeciętna. Po drugie, lektor z amerykańskiej reklamy nie potrafi poprawnie wymówić słowa - Saiyan. Po trzecie, i chyba najważniejsze, pojawiły się opinie osób które miały okazję testować grę w wersji beta. A nie są to wiadomości dobre. Przytaczając je w telegraficznym skrócie, Kinect nie radzi sobie z rozpoznawaniem przynajmniej połowy ruchów jakie wykonujemy w grze. Nie wspominając już o tym, że nawet jeśli coś odczyta to właściwa interpretacja pozostawia sporo do życzenia.

Ostateczne zdanie warto jednak wyrobić po premierze gry, a ta nastąpi dopiero w październiku. Miejmy nadzieję, że do tego czasu producent weźmie się solidnie do roboty i poprawi wszystkie widoczne już teraz błędy. W przeciwnym wypadku "Dragon Ball Z Kinect" pójdzie w ślady "Star Wars Kinect" stając się jedynie wodą na młyn dla krytyków ruchowego kontrolera od Microsoft.